The Devil’s Hour to serial, który bezsprzecznie wziął mnie z zaskoczenia – dostępny na łamach Prime Video dramat utrzymany w konwencji thrillera, to projekt niezwykle dobry jakościowo – serial, w którym spójnie zagrało ze sobą mnóstwo elementów, z których najważniejszym jest bez wątpienia wielowątkowy, dobrze przemyślany scenariusz.
Na co zresztą początkowo niewiele wskazuje, bo i The Devil’s Hour rozwija się powoli, ale i sama koncepcja, której zarys znajdziecie poniżej, nie wróży teoretycznie nic odkrywczego. Nic bardziej mylnego – Prime ma fabularną perełkę, której naprawdę warto poświęcić kilka jesiennych wieczorów.
Fabuła The Devil’s Hour
Młoda kobieta, bez wyraźnego powodu, budzi się każdej nocy dokładnie o 3:33 rano, w środku tak zwanej diabelskiej godziny – pracownica opieki społecznej oraz matka emocjonalnie obojętnego syna Isaaca, Lucy Chambers, cierpi na nieustające deja-vu oraz wizje wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca. W tym samym czasie policja prowadzi śledztwa dotyczące wydawałoby się losowych morderstw, które okazują się łączyć nie tylko z Lucy, ale i jej synem.
Jedyną wadą serialu, o której wypada wspomnieć w kontekście fabularnym, a która może być istotna dla widzów niecierpliwych jest fakt, iż… no nie jest to serial dla nich. Historia opowiedziana w The Devil’s Hour rozwija się powoli, bo zwyczajnie potrzebuje czasu na stosowne nakreślenie wątków, jakie będą istotne w dalszej części serialu. Można więc śmiało powiedzieć, że jest to serial, który prezentuje nam koncept, na kanwie którego buduje dodatkowe warstwy, jakie finalnie składają się na ogromnie satysfakcjonującą i niespodziewaną konkluzję.
The Devil’s Hour to serial, który trzeba oglądać uważnie – oczywiście nie dlatego, że jest on wyjątkowo skomplikowany fabularnie (bo to nie jest prawdą), ale z tego powodu, iż twórcy od samego wręcz początku zachęcają nas do samodzielnego odkrywania elementów fabuły, podrzucają więc systematycznie wiele naprawdę wartościowych wskazówek, które sugerują, o co tak naprawdę w tym serialu chodzi.
Nie zawsze są to wskazówki bardzo czytelne, niekiedy są one subtelnie ukryte w trakcie prezentowanych na ekranie wydarzeń, ale zawsze są to wskazówki logiczne i mocno osadzone w konstrukcji fabularnej – innymi słowy – nie biorą się znikąd.
Sposób prowadzenia akcji, jej dynamika, zastosowana narracja i często świadome spychanie widza w kierunku spraw wydawałoby się mniej ważnych prowadzi finalnie do ogromnie zaskakującego i satysfakcjonującego finału. The Devil’s Hour to serial, który finałowym odcinkiem rekompensuje wszystkie drobne niedogodności, głównie przecież związane z frywolnym początkowo tempem tego projektu.
Zakończenie jasno pokazuje, że historia przygotowana przez twórców jest dobrze przemyślana, nic nie zostawiono przypadkowi, a ogromna ilość detali, które widz zaczyna dostrzegać zbliżając się do konkluzji The Devil’s Hour, jest nie tylko uzasadniona fabularnie, ale i zwyczajnie świetnie usytuowana w całej warstwie fabularnej.
Przeglądając opinie na temat The Devil’s Hour w serwisie IMDb zauważyłem, że duża ilość użytkowników słusznie zwraca uwagę na bardzo dobrą grę aktorską, wskazując jednak głównie postać Gideona (w rolę którego wciela się Peter Capaldi), jako czołowy przykład dobrego warsztatu. Moim zdaniem natomiast pierwsze skrzypce w tej historii gra Benjamin Chivers, który w serialu wciela się w rolę syna Lucy – Isaaca.
Sposób w jaki ten młody aktor przedstawia nam postać emocjonalnie zaburzonego, wycofanego i apatycznego dziecka jest świetny – niejednokrotnie sceny z jego udziałem powodują przysłowiowe dreszcze, co tylko podkreśla, jak dobry warsztat ma chłopak i jak dużo pracy zostało włożone w przygotowanie tego aktora do trudnej jakby nie było roli.
Ale nie tylko Isaac jest postacią przekonującą – wspomniany Peter Capaldi (Doctor Who), czy Jessica Raine (Fortitude, Jericho, Baptiste) stanowią bardzo dobre uzupełnienie obsady tworząc w pewnym sensie elektryzujące trio, które przyjemnie ogląda się na ekranie.
The Devil’s Hour to dobry dramat i świetny thriller – z bardzo dobrym, naprawdę dopracowanym i satysfakcjonująco prowadzonym scenariuszem – historią, która w zaskakujący sposób łączy wszystkie wprowadzane na przestrzeni wcześniejszych odcinków wątki. Finał tej opowieści udowadnia, że można zrobić naprawdę świetny fabularnie serial i wcale nie musi za tym stać znane nazwisko twórcy, czy wielomilionowy budżet – wystarczy to, co w takim przypadku najważniejsze – pomysł.