GCPD: The Blue Wall – mini seria, za którą odpowiadają John Ridley (scenariusz) i Stefano Raffaele (szkic) koncentruje się nie na zamaskowanych bohaterach, ale podobnie jak chociażby Gotham Central, opowiada o losach i codziennej pracy funkcjonariuszy policji Gotham. To seria, która wedle jej scenarzysty i jego wypowiedzi z NYCC 2022 oferować ma mroczniejszy ton historii i skupiać się na krytyce społecznej.


Tym samym seria The Blue Wall ma być formą otwartej krytyki koncentrującej się na kwestiach społecznych naszego społeczeństwa w odniesieniu do niesprawiedliwości i stosunków władzy. Jak więc wygląda to fabularnie i czy GCPD: The Blue Wall #1 pełni dobrze zadanie wprowadzenia w meandry świata i odpowiednio angażuje czytelnika w losy bohaterów opowieści? No z tym niestety nie jest zbyt dobrze.

Co oczywiście nie oznacza, że jest to komiks zły – po prostu pewne jego elementy nie grają ze sobą odpowiednio, a właśnie warstwa fabularna jest według mnie aspektem, który tutaj kuleje najbardziej. I to niestety jest dość mocno odczuwalne.

Ale o co w ogóle w GCPD: The Blue Wall chodzi?

Ciągle na początku swojej drogi, jako nowo wybrana komisarz policji miasta Gotham, Renee Montoya planuje odbudować podległą jej jednostkę i przywrócić jej publiczne zaufanie – moment na te działania jednak sprzyjający nie jest. Dodatkowo Renee nie jest w stanie dokonać tego sama – by jej plan zadziałał potrzebuje wsparcia nie tylko wysoko postawionych urzędników, ale przede wszystkim odpowiedniego zachowania policjantów będących na pierwszej linii frontu, jako symbol prawa i porządku w mieście bezprawia.

Wydawnictwo DC Comics

Pierwszy zeszyt serii, The shoot not taken, zaczyna się całkiem w porządku – poznajemy nie tylko nową komisarz na początku jej drogi u władzy nad policją miasta Gotham, ale również trójkę kadetów, którzy zdają się grać pierwsze skrzypce w konstruowanej tutaj od pierwszych kart historii. Jednakże o ile pierwsza z tych postaci nakreślona zostaje całkiem dobrze, to pozostałej trójce John Ridley nie poświęca już odpowiedniej ilości uwagi, przez co w moim odczuciu pełnią w tej historii rolę, do której ciężko się emocjonalnie przywiązać.


Wyjątek mogłaby stanowić Samantha Park, której scenarzysta poświęcił trochę uwagi, jednakże jej wątek nie należy do zbyt inteligentnie poprowadzonych – Samantha bowiem staje się publicznym bohaterem za sam fakt nie postrzelenia niewinnej osoby podczas prowadzonej wraz z partnerem interwencji. I niby scenarzysta próbuje uzasadnić dlaczego obrał taką, a nie inną kolej rzeczy, ale jest to zrobione w sposób dość nieudolny, przez co wywołuje raczej delikatny uśmiech politowania.

Dziwny to dość zabieg i chyba największa bolączka fabularna pierwszej części cyklu, poza faktem iż niezbyt dobrze również nakreślony został dalszy tor historii – scenariusz nie idzie w żadnym konkretnym kierunku, a na pewno nie w stronę, która miałaby w jakikolwiek sposób łączyć przedstawionych tu bohaterów. Ot zlepek niezwiązanych ze sobą paneli.

Znacznie jednak lepiej wypada ten zeszyt pod względem kreski, za którą odpowiada Stefano Raffaele – można mu zarzucić brak konsekwencji oraz utrzymania podobnego poziomu detali na wszystkich, szczególnie prezentujących miasto kadrach, ale ogólny charakter jego pracy buduje bardzo fajny klimat, który dobrze moim zdaniem pasuje do samego Gotham, jak i prezentowanych tutaj wydarzeń.


Mimo, że początek tego nowego cyklu nie do końca mnie urzekł, to jednak chcę dać tej historii szansę – nie tylko ze względu na lubianą przeze mnie Renee Montoya, ale i fakt, iż brakuje obecnie na rynku czegoś na styl klasycznego już Gotham Central.

Ocena:
Autor:Łukasz Skowroń

Ogromy fan dobrych fabularnie seriali - dramatów, science-fiction i skandynawskich kryminałów. Poszukiwacz nieanglojęzycznych perełek serialowych, w których historia i scenariusz stoją na wysokim poziomie. Lobbysta gier, nie platform. Miłośnik komiksów, pod warunkiem, że nie jest to Marvel.

2 komentarzy o “ Recenzja komiksu GCPD: The Blue Wall #1 ”

  1. Gotham Central czytałem tylko tom pierwszy, wydany przez Egmont, ale bardzo mi się podobało. Zamierzam wzbogacić swoją kolekcję o trzy pozostałe części, tym bardziej że cena coraz częściej jest bardzo zachęcająca.

    Kupujesz też polskie wydania komiksów? A jeżeli nie, to skąd sprowadzasz komiksy?

    1. Nie, kupuję tylko oryginalne, amerykańskie wydania, dodatkowo staram się zawsze, aby to były wydania zbiorcze, bo w przeciwieństwie do zeszytów są pozbawione reklam, co naprawdę potrafi znacznie zaburzyć chłonięcie opowieści.

      Komiksy kupuję u polskich dystrybutorów – ATOM Komiks i Azyl Komiksu, zależy gdzie akurat jest promocja na interesujące mnie pozycje. Oba sklepy polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *