Ilość fabularnych głupot, których pełna jest jedna z ostatnich i wyjątkowo popularnych serii w serwisie Netflix, jest wręcz niewyobrażalna. I są to rzeczy na tyle istotne, że autorzy show postanowili zakpić sobie nie tylko z podstawowych zasad logiki, ale przede wszystkim z nas, widzów. A takiego podejścia wyjątkowo nie lubię.

Zanim jednak przejdę do meritum, osobom które o serialu 'Wybór’ słyszą po raz pierwszy chciałbym jego tło fabularne z lekka przybliżyć.

Historia tutaj zaprezentowana bowiem zaczyna się w momencie, kiedy mąż urzędującej obecnie premier Wielkiej Brytanii zostaje porwany podczas misji pokojowej na terenie Gujany Francuskiej. Wizytująca w tym czasie wyspy prezydent Francji zostaje szantażowana – obie kobiety, stojące po różnych stronach politycznej barykady, zmuszone są współpracować celem odkrycia podstaw spisku, w centrum którego się znalazły.

Znając Netflix i ich coraz to mniejsze poszanowanie dla widza, który szuka wysokojakościowej rozrywki, to się udać nie mogło. I faktycznie się nie udało.


Nie wiem nawet od czego zacząć, ale chciałbym przede wszystkim skupić się na warstwie fabularnej tego serialu, scenariuszu oraz braku jakiegokolwiek realnego ciągu przyczynowo-skutkowego. Twórcy nie wysilają się, żeby choć trochę urealnić przekaz, ja nie będę się wysilał, żeby ocenę finalną podciągnąć wyżej – zapraszam, ale ostrzegam, spoilerów jest pełno.

W wizji producentów Netflix zaprezentowanej w serialu Wybór (swoją drogą dość frywolne tłumaczenie oryginalnego tytułu serialu brzmiącego 'Hostage’) ochrona premier Wielkiej Brytanii, jej rodziny oraz ochrona wizytującej prezydent innego kraju oraz ochrona ambasady obcego państwa zwyczajnie nie istnieje. Prowadzi to do wielu kuriozalnych sytuacji, z których porwanie męża Pani Premier jest, uwierzcie mi, najmniej z nich istotną.

Prywatne rozmowy urzędujących głów Wielkiej Brytanii i Francji na oczach osób prywatnych i w obecności mediów to rzecz w tym serialu normalna. Nikt tematem bezpieczeństwa narodowego się kompletnie nie przejmuje, co też potwierdza córka Pani Premier oraz jej zachowanie, ale do wspomnianej nastolatki jeszcze wrócimy.

Wysoko postawiona polityk dopuszczająca się cudzołóstwa i pozwalająca swojemu kochankowi nagrywać ich miłosne ekscesy sprawia, że zaczynam się zastanawiać nad poziomem inteligencji scenarzystów serialu oraz przyszłym poziomem produkcji sygnowanych przez Netflix, z których coraz więcej niestety to taśmowo produkowane dziadostwo.


Niezwykle denerwująca, będąca przykładem histeryczki córka Pani Premier, która bez żadnego nadzoru porusza się po absolutnie wszystkich pomieszczeniach na Downing Street w pewnym momencie przestaje być zaskoczeniem – wiemy wszak, że ochrona oficjeli w Wielkiej Brytanii zwyczajnie nie istnieje. Zresztą siły zbrojne tego kraju też muszą mieć problem z funkcjonowaniem, skoro nie potrafią przeprowadzić żadnej operacji bez pomocy sił militarnych obcego kraju.

A przypomnę tylko, że Wielka Brytania, w rzeczywistości, może pochwalić się niesamowicie elitarnymi oddziałami żołnierzy – wymieniając chociażby SAS, SBS, czy US JSOC. Nie wspominając już o bardzo bliskich sojusznikach, jak chociażby Brazylii bezpośrednio sąsiadującą z Gujaną Francuską, która operację uwolnienia męża Pani Premier mogłaby przeprowadzić jeszcze zanim sprawa trafiła do mediów (to jak trafiła, to już w ogóle jest, no powiedzmy wprost, kurwa, absurd).

Zamiast tego mamy samotnego wilka, który goni porywaczy, nie wiem na co finalnie licząc poza faktem, że sposób prowadzenia przez niego akcji przypomina typową misję samobójczą, w której ginie się z powodu własnej głupoty.

A to naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej – rozbijać jako tako całej fabuły nie mam zamiaru. Szkoda mi po prostu czasu na analizowanie serialu, w który żadnej sensownej pracy nie włożyli jego producenci. To brak poszanowania dla widza, albo zwyczajne traktowanie użytkowników platformy, jako szarej, bezmyślnej masy, która nie kwestionuje niczego.

I ciężko w tym wszystkim znaleźć jakiekolwiek pozytywne akcenty, kiedy nawet warstwa dialogowa nie pozwala aktorom rozwinąć skrzydeł – całość bowiem oparta jest na bezsensownych, pustych frazesach, których celem jest doprowadzenie akcji w miejsce, w które chcą je pchnąć scenarzyści. Bez ładu, składu, logiki i sensu.

Finalnie serial Wybór jest jedną z najgorszych produkcji sygnowanych przez Netflix, jakie miałem 'przyjemność’ oglądać. To po prostu ogromny, niczym nie skrępowany, zbiór fabularnych debilizmów, na które od samego początku ciężko jest przymknąć oko. Ot zwyczajna, naprawdę ciężkostrawna papka.

Rating

Autor:Łukasz Skowroń

Ogromy fan dobrych fabularnie seriali - dramatów, science-fiction i skandynawskich kryminałów. Poszukiwacz nieanglojęzycznych perełek serialowych, w których historia i scenariusz stoją na wysokim poziomie. Lobbysta gier, nie platform. Miłośnik komiksów, pod warunkiem, że nie jest to Marvel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *