Piątek. Serdecznie witam Państwa w cotygodniowym cyklu naszego weekendowego grania. Najbliższe dni, to głównie dwie pozycje, którym chciałbym poświęcić gro uwagi – Battlefield 2042 (ze względu na start trzeciego sezonu rozgrywek) oraz Somerville, bo jak tu nie sprawdzić nowej gry, przy produkcji której palce maczał ówczesny producent wykonawczy Limbo oraz INSIDE. Zapraszam.

Battlefield 2042

Nigdy nie byłem zagorzałym fanem marki Battlefield, jakoś szczególnie za tą serią nie przepadam po prostu – ot, jak mam okazję, czy też dostęp do kolejnej odsłony cyklu, to sprawdzam, jak tam aktualnie pole walki w ogóle wygląda. Nie śledzę więc za bardzo przepychanek pomiędzy zagorzałymi fanami serii, a studiem deweloperskim odpowiedzialnym za konkretną odsłonę. Nie opowiadam się też po żadnej ze stron – uważam po prostu, że nie poświęcam grze aż tyle czasu, aby to miało jakiekolwiek znaczenie.

Podchodzę do gry Battlefield 2042 od strony rozrywkowej – chcę spędzić z grą kilka godzin, starając się przy tym dobrze bawić. Co czasem się nawet udaje. Wracam więc do niej co jakiś czas, zerkając na wprowadzone zmiany, spędzam z grą na ogół jakąś część weekendu, po czym przechodzę do innych, bardziej angażujących emocjonalnie produkcji. Start 3 sezonu rozgrywek w Battlefield 2042 jest właśnie doskonałą okazją, żeby moją znajomość z tym tytułem odnowić.

Zresztą nie tylko dla mnie – Battlefield 2042 jest aktualnie częścią usług Game Pass oraz EA Play, stąd też posiadacze stosownych subskrypcji również mogą z tytułem się zapoznać, o ile naturalnie nie zrobili już tego wcześniej.

Dla mnie weekendowy powrót do Battlefield 2042 to przede wszystkim chęć sprawdzenia Spearhead – to kompleks fabryk Nordvik usytuowany na formacjach skalnych szwedzkiej dziczy. Twórcy twierdzą, że jest to mapa CQC (Close-quarters Combat), czyli miejscówka, w której rozgrywane są głównie potyczki na krótkim dystansie. I taka forma zabawy do mnie akurat przemawia, w przeciwieństwie do wielu, naprawdę rozległych map serwowanych zarówno w tej, jak i poprzednich odsłonach cyklu.


Somerville

Somerville to debiutancki projekt niezależnego studia deweloperskiego Jumpship, którego współzałożyciel, Dino Patti, niegdyś również współtworzył studio Playdead, zespoł odpowiedzialny za gry takie, jak Limbo, czy INSIDE, przy których Dino pracował, jako producent wykonawczy.

Projekt ten, podobnie jak dwie ze wspomnianych powyżej gier, to gra której rozgrywka prezentowana jest bez linii dialogowych, czy też tradycyjnych metod narracji. Zamiast tego historia opowiadana jest przez twórców za pomocą świata gry, środowiska, animacji, czy konkretnych wydarzeń rozgrywanych na ekranie. Jako gracze wcielamy się w rolę ojca, głowę rodziny, w momencie w którym na naszą planetę rozpoczyna się inwazja obcej cywilizacji.

Ten brak narracji właśnie, czy też tradycyjnego sposobu opowiadania historii jest w przypadku Somerville chyba największą wadą, na którą zwracają uwagę sami gracze. Tytuł ma bowiem trudności, by fabularnie zakorzenić się odpowiednio już od pierwszych minut rozgrywki. Mimo to jednak gra zbiera generalnie w miarę pozytywne opinie, a to i fakt, że jednak w wielu miejscach do Limbo i INSIDE jest porównywana, to dla mnie wystarczający argument, by ten tytuł sprawdzić samodzielnie.

P.S. Somerville nie jest grą długą – do jej ukończenia wystarczą w zupełności 3-4 godziny gry. Dodatkowo też, jest dostępna w ramach usługi Game Pass, co też dla wielu osób może być dodatkowym argumentem, by po projekt ten sięgnąć.


A Wam jak mija weekendowe granie?

Autor:Łukasz Skowroń

Ogromy fan dobrych fabularnie seriali - dramatów, science-fiction i skandynawskich kryminałów. Poszukiwacz nieanglojęzycznych perełek serialowych, w których historia i scenariusz stoją na wysokim poziomie. Lobbysta gier, nie platform. Miłośnik komiksów, pod warunkiem, że nie jest to Marvel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *