Ostatnie dni mijającego właśnie 2023 roku, to moment, w którym jako gracz, postanowiłem w nadchodzących miesiącach do swojego hobby podejść z trochę większym zaangażowaniem, co bezpośrednio związane będzie ze skutecznym odchudzeniem ogromnych wręcz zaległości, jakie nagromadziły się na przestrzeni nie tylko mijającego roku, ale i [niestety] lat poprzednich.

Ilość dosłownie rozgrzebanych przeze mnie tytułów jest porażająca – gry albo jedynie tylko muśnięte, albo bez wyraźnego powodu przerwane w połowie straszą na mych profilach PlayStation Network i Xbox Live przypominając nieśmiało o sobie z każdym mijającym rokiem. I często, nieśmiało przyznam, obiecuję sobie, że stan rzeczy w obecnej formie zakończyć się musi – tym razem, przy kolejnej tego typu obietnicy, postaram się jednak wytrwać na dłużej.

Jednym ze sposobów, w jaki postanowiłem walczyć z olbrzymią wręcz ilością rozpoczętych gier, to chwilowe zmniejszenie ilości bezmyślnie kupowanych gier – bo szlagier, bo tytuł ekskluzywny, bo promocja, bo może kiedyś zagram. Nigdy nie kończyło się to dobrze, poza faktem uszczuplenia portfela. Zresztą to temat na osobny, dość ciekawy artykuł, którym publicystycznie możemy wzbogacić styczeń 2024 roku na łamach serwisu.


A wracając do meritum… grę, do której chciałbym na dłużej wrócić w zaczynający się dzisiaj weekend zostawiłem ni stąd, ni zowąd ponad 14 miesięcy temu (z pomocą przychodzi lista zdobytych trofeów na PlayStation Network). Czemu tak się stało? Powoli sobie chyba przypominam, ale osąd finalny chciałbym sobie wyrobić po ukończeniu gry – wracamy oto bowiem w skórę Boga Wojny.

God of War (2018)

Pod koniec października 2022 roku zakończyłem zabawę z God of War (2018) wygrywając starcie, w którym moimi przeciwnikami byli Magni i Modi, o czym przypomina zdobyty 23 października 2022 roku pucharek 'Troubling Consequences’. W ogóle ciekawostka – do tego momentu doszło 53.1% ogółu graczy, którzy przygodę z God of War[1]strona serii God of War w serwisie PlayStation.com postanowili rozpocząć – całkiem sporo.

Wracając – zbyt daleko jak widać nie doszedłem, na podstawie listy dostępnych trofeów ciężko mi niestety oszacować, w którym momencie gry byłem, a też nie chcę sobie zdradzać elementów fabuły szukając tych informacji w sieci.

God of War w środku nordyckiej mitologii

Przyznam, że prezentacja pierwszego materiału filmowego oraz pojawiające się od momentu zapowiedzi gry kolejne szczegóły dotyczące umiejscowienia akcji, nie nastrajały mnie początkowo zbyt optymistycznie. Mimo, że nie jestem wielkim fanem serii, to jednak kontynuacja historii Boga Wojny oraz przeniesienie realiów do odmęty nordyckiej mitologii nie do końca mi się zgrywało. Zdaję sobie jednak sprawę, że jakieś (niestety drastyczne) kroki trzeba było podjąć, by móc historię postaci Kratosa dalej kontynuować.


Zresztą sam dyrektor kreatywny Santa Monica Studio[2]oficjalna witryna studia Santa Monica, Cory Barlog[3]Cory Barlog w serwisie Wikipedia, w jednym z udzielonych wywiadów przyznał, że God of War (2018) jest próbą całkowitego odświeżenia serii, za czym idzie nie tylko zmiana realiów, w których rozgrywa się historia, ale też dodanie postaci Atreusa towarzyszącej naszemu bohaterowi (będącego synem Kratosa) oraz znaczne zmiany w mechanice rozgrywki (wyposażenie głównego bohatera w topór, zamiast kultowych już ostrzy chaosu) – to wszystko sugeruje, że marka w pewnym sensie definiowana jest na nowo.

Może się to podobać, o czym przecież świadczy ogromna ilość sprzedanych dotąd egzemplarzy, niesamowicie wręcz ciepłe przyjęcie gry przez graczy i recenzentów oraz wydana dotychczas jedna kontynuacja gry (God of War: Ragnarok). Mnie jakoś szczególnie ta konkretna część nie urzekła, chociaż przyznam, że gra jest pod wieloma względami naprawdę bardzo, ale to bardzo dobra.

God of War (2018) - grafika koncepcyjna #1

Nie wiem, czy to dobre miejsce i dobry moment, żeby swoje ewentualne uwagi w kierunku tego tytułu wymieniać – czyż nie lepiej będzie, o ile mi się to oczywiście uda, grę w finalnie ukończyć. Chcę jednak powiedzieć, tudzież lekko w tym miejscu zaznaczyć, że God of War (2018) nie jest dla mnie na pewno tytułem wybitnym.

Ale sama mechanika rozgrywki – jest naprawdę mięsista – eksterminacja kolejnych przeciwników sprawia ogromną ilość frajdy i tutaj na pewno nowy Bóg Wojny rozwija swoje skrzydła. Nawet ogromny topór świetnie sprawdza się w akcji zapewniając mi multum interesujących wrażeń podczas pokonywania kolejnych fal przeciwników. Ten aspekt gry jest wykonany naprawdę dobrze.

God of War (2018) - grafika koncepcyjna #2

To co mi się na pewno również podoba (chociaż nie aż w takim stopniu, jak to miało miejsce na przykład w The Last of Us[4]strona serii The Last of Us w serwisie PlayStation.com), to budowanie relacji pomiędzy obecnymi w grze postaciami, z dużym naciskiem na nasz najważniejszy i pierwszoplanowy duet w postaci Kratosa i Atreusa, którzy w swojej relacji ojciec-syn oraz syn-ojciec mają wiele do przepracowania. To sprawia, że podróż, którą wspólnie podjęli zyskuje w moim mniemaniu na wartości.

Czy poziom ten będzie jednak utrzymany do końca? Nie wiem. Wiem jednak, że na przestrzeni dwóch ostatnich dni historię tej dwójki udało mi się popchnąć ponownie do przodu i mam szczególną nadzieję, że weekend ten (zresztą przedłużony poniekąd o jeden dzień) będzie dla mnie okresem, w którym ich wspólną podróż doprowadzę finalnie do zakończenia.


A Wam jak mija weekendowe granie?

Przypisy

Przypisy
1 strona serii God of War w serwisie PlayStation.com
2 oficjalna witryna studia Santa Monica
3 Cory Barlog w serwisie Wikipedia
4 strona serii The Last of Us w serwisie PlayStation.com
Autor:Łukasz Skowroń

Ogromy fan dobrych fabularnie seriali - dramatów, science-fiction i skandynawskich kryminałów. Poszukiwacz nieanglojęzycznych perełek serialowych, w których historia i scenariusz stoją na wysokim poziomie. Lobbysta gier, nie platform. Miłośnik komiksów, pod warunkiem, że nie jest to Marvel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *