Na temat Yellowjackets, jeszcze przed tym, jak sam miałem możliwość sprawdzić ten serial, słyszałem naprawdę dużo bardzo pozytywnie brzmiących opinii. Serial chwalony był pod względem większości składowych, stąd też chęć poznania tej opowieści sukcesywnie kiełkowała we mnie od jakiegoś czasu. Niestety projekt ten i moje oczekiwania względem niego minęły się całkowicie.

Zacznijmy jednak od początku, bowiem fabularny wstęp brzmi mimo wszystko interesująco.

Fabuła serialu Yellowjackets

Historia zaprezentowana przez twórców koncentruje się wokół żeńskiej, niezwykle utalentowanej, szkolnej drużyny piłki nożnej, która po udanym dla siebie sezonie awansuje do finałów międzystanowych rozgrywek. Niestety samolot, którym udają się na miejsce rozbija się na terenie kanadyjskiej dziczy, a te z nich, którym udaje się przeżyć katastrofę zmuszone są walczyć o przetrwanie na tym niezbyt sprzyjającym życiu terenie.


To kompletny zarys historii, która od momentu pilotowego odcinka serialu Yellowjackets zaprezentowana jest dwutorowo, kładąc jednakowy nacisk na dwie osobne linie czasowe – samą katastrofę i miesiące po niej ściśle następujące oraz czasu współczesne, w których od tych feralnych wydarzeń minęło ćwierć wieku, a bohaterki którym udało się wówczas ujść z życiem ciągle odczuwają skutki feralnych wydarzeń.

Zgodnie z tym, o czym zdążyłem wspomnieć – na papierze brzmi to nieźle. Słusznie też przywołuje skojarzenia z innymi dziełami kultury popularnej w tym kasowymi i kultowymi już serialami pokroju Lost – co też z pewnością przyczyniło się do większego zainteresowania serialem wśród widzów. Niestety osoby, które oczekują historii, czy też generalnie rozrywki na zbliżonym poziomie będą niezwykle rozczarowane. Serial Yellowjackets nie sprawdza się pod wieloma względami, spośród których niestety trzeba wymienić te dla produkcji fundamentalne.

Tytuł ten już od samego początku nie klei się fabularnie – splot wydarzeń rozpoczynających się bezpośrednio po katastrofie samolotu jest ciągiem pozbawionym podstawowych zasad logiki, na które mi jako widzowi naprawdę ciężko przymknąć oko. Rozpoczynający się w tym miejscu festiwal absurdu skutecznie odwraca uwagę od pozostałych elementów serialu, bowiem w sposób kategorycznie zły potraktowane zostały przez twórców i przedstawione nam główne aspekty historii, jak chociażby walka od przetrwanie w odległej od wszelkiem cywilizacji dziczy.

Bo o jakimkolwiek przetrwaniu tutaj mowy za bardzo nie ma, temat istotny z punktu widzenia wydarzeń rozgrywanych obecnie (czyli po 25. latach od katastrofy), temat który dla uczestniczek i uczestników rzekomo jest wyjątkowo traumatyczny został przez scenarzystów potraktowany po macoszemu i spłycony kompletnie, przez to oglądając serial miałem nieodparte wrażenie, że nie śledzę tutaj przerażającej walki o przetrwanie, a letni, wielomiesięczny obóz, na którym wszyscy dobrze się bawią.

Ja nie tylko nie tego oczekiwałem od serialu Yellowjackets, ale też w pewnym sensie poczułem się oszukany przez twórców, którzy za sprawą odcinka pilotowego tej produkcji 'obiecywali’ znacznie poważniejszy ton opowieści, mroczniejszy klimat oraz poważne podejście do tematu. W trakcie seansu towarzyszyło mi nieodparte przekonanie, że pierwszy odcinek zwyczajnie mami widzów elementami, których na próżno szukać w pozostałych dziewięciu epizodach sezonu pierwszego.

Jest więc bardzo infantylnie, poważne tematy zostają przyćmione przez dziecinne dramaty, które z punktu widzenia sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Ilość miałkich treści, ilość fabularnych głupot w trakcie pobytu bohaterów w dziczy jest tak duża, że niestety nie da się przejść obok tego obojętnie.

Twórcy próbują chyba sytuacją ratować wprowadzając kilka, początkowo mogłoby się wydawać interesujących wątków, ale są one poprowadzone dość nieudolnie, często też zostają też mocno spłaszczone przez co nie wpływają zbytnio na finalny odbiór całości. Szkoda, bo serial naprawdę potencjał na solidną produkcję miał, gdyby tylko przyłożyć się do niego pod względem rozpisania scenariusza, bo same postaci niekiedy bywają nawet ciekawe, co też bywa nieźle podkreślane przez ich generalny przekrój.

Ciężko mi się jednak skupić na pozytywnych aspektach serialu, kiedy większość zaprezentowanych tutaj wydarzeń przyszło mi śledzić z lekkim wyrazem zażenowania – może nie jestem grupą docelową, do której Yellowjackets jest kierowany, może to swoista teen drama dla osób, które nie będą kwestionować ciągów przyczynowo-skutkowych, a może po prostu serial jest nijaki, fabularnie miałki i stworzony bez jakiejkolwiek, tak bardzo tu potrzebnej korekty edytorskiej.

I nawet kiedy już usilnie próbuję przymkną oko na ciąg przedstawionych tutaj wydarzeń, to cała historia nadal nie potrafi skutecznie zatrzymać przy sobie – brak tutaj elementów angażujących, interesujących widza, sprawiających że z chęcią pozna się dalsze losy bohaterów Yellowjackets.

I dotyczy to nie tylko retrospekcji – wydarzeń rozgrywających się na terenie kanadyjskiej dziczy pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Na wiele fabularnych bolączek cierpią również wydarzenia rozgrywające się obecnie. W większości są zwyczajnie płytkie, często pozbawione podstawowych zasad logiki, z kilkoma wydawałoby się interesującymi wątkami, które wplecione zostały w morze absurdu i finalnie i tak źle poprowadzone do niezbyt satysfakcjonujących konkluzji.

Bardzo dużo jestem w stanie wybaczyć w przypadku konsumowanych przeze mnie treści, na część rzeczy wielu z nas regularnie przymyka oko, ale ciężko mi przejść obojętnie wobec mało interesującej, pełnej błędów logicznych historii, której 'walory’ grają tutaj niestety motyw przewodni.

Bo technicznie rzecz biorąc serialowi Yellowjackets nic konkretnego nie brakuje – ot jest to całkiem ok zrealizowana produkcja, w której widać co prawda niezbyt duży budżet, ale w żaden sposób nie przeszkadza on w konsumpcji treści. To, co przeszkadza to według mnie kompletnie pozbawiony interesujących elementów scenariusz, pełny za to wyjątkowo denerwujących absurdów.

I niewiele jest w stanie uratować ten serial, przynajmniej z punktu widzenia pierwszego sezonu i obejrzanych przeze mnie dziesięciu odcinków Yellowjackets.

Jak jest dalej? Nie wiem. To jednak nie koniec, bo dostępny jest w całości drugi sezon opowieści i na przyszły rok planowany jest trzeci. Czy serial trzyma aktualny poziom, czy może zostały wyciągnięte wnioski sprawdzę pewnie za czas jakiś, jak zdąży opaść kurz, a uczucie sporego rozczarowania po pierwszym sezonie produkcji zdąży delikatnie zblednąć.

Ocena:

Autor:Łukasz Skowroń

Ogromy fan dobrych fabularnie seriali - dramatów, science-fiction i skandynawskich kryminałów. Poszukiwacz nieanglojęzycznych perełek serialowych, w których historia i scenariusz stoją na wysokim poziomie. Lobbysta gier, nie platform. Miłośnik komiksów, pod warunkiem, że nie jest to Marvel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *