Osadzona w brutalnym, w całości malowanym świecie antropomorficznych zwierząt (pomyślcie tylko: Bękarty wojny w świecie Blacksad), seria ESCAPE to mroczna, przeszyta kulami podróż przez pogorzelisko wojny. Opowiada o przemocy, którą zadajemy, duszach, które próbujemy ocalić, i odwadze, jakiej potrzeba, by wydostać się z pożogi.
Milton Shaw to zaprawiony w bojach pilot bombowca, wykonujący misje nad targanym wojną światem, którym rządzi bezlitosne imperium. Kiedy jednak jego maszyna zostaje zestrzelona, Milton budzi się na terytorium wroga – wśród dymiących ruin miasta, które sam pomógł spalić. A za niecałą dobę jego własna armia zrzuci tu ogromną bombę, by dokończyć dzieła.
Teraz, ranny, pozbawiony broni i ścigany przez wrogie ulice, Milton ma tylko jedną szansę na ucieczkę. Pomocy niespodziewanie udziela mu pogrążony w żałobie ojciec i jego syn – cywile zniszczeni przez ten sam faszystowski reżim, który żelaznym szponem rządzi tym krajem. Wrogowie z krwi. Sojusznicy z przypadku. Razem będą musieli walczyć o przetrwanie, zanim spadnie bomba i wymaże wszystko… i wszystkich.

Wydaje mi się, że nie jest prosto wymyślić komiks o II Wojnie Światowej, który jest antropomorficzny. Tym trudniej, jeżeli scenariusz tego komiksu zamierza nie tylko kwestionować moralność walki, ale i potraktować sam temat wyjątkowo poważnie. Rick Remender jednak (Uncanny X-Force oraz F.E.A.R. Agent) sprawdza się w tej roli wyśmienicie, bo od samego początku ten wszechstronny scenarzysta otwiera przede mną opowieść wojenną, która nie tylko nie stroni od brutalności, ale i jest moralnie skomplikowana.
A sam koncept nie jest nader skomplikowany – Nietoperze (czyli Niemcy) od wielu lat prowadzą brutalną kampanię zbrojną przeciwko innym gatunkom zwierząt (Alianci). Jeżeli obawiacie się, że fakt obserwowania losów antropomorficznych postaci nie wpłynie dobrze na Waszą immersję, to śpieszę z wyjaśnieniem, że wystarczy kilka kadrów, by skupić się na aspektach moralnych, jako pełnoprawny pilot bombowca.
Motywem przewodnim ESCAPE #1 z pewnością są zarówno szkody uboczne wojny, jak i otwarte pytanie, czy śmierć ogromnej liczby cywilów jest w ogóle warta zakończenia konfliktu. I to, co uderza we mnie od pierwszych stron tego komiksu, to fenomenalny wręcz, niezwykle naturalny dialog.

To ciężki, mroczny komiks wojenny, można by pokusić się o stwierdzenie, że jeden z cięższych, na co wpływ bez wątpienia ma sposób przedstawienia tematyki, brutalność oraz sama charakteryzacja bohaterów. Te rzeczy sprawiają, że sama historia opowiedziana przez scenarzystę bardzo szybko robi się głęboko wciągająca.
Mimo sporej ilości postaci, nawet mimo faktu, iż część z nich wypowiada jedynie kilka kwestii, w każdej z nich tętni życie i dzieje się to za sprawą fajnie prowadzonej, inteligentnej rozmowy na początku opowieści. Nie udaje mi się (na szczęście) też o nich zapomnieć zaraz po tym, jak rozpoczyna się główna część historii i autor wciąga mnie w czytelniczy chaos wojny.
Zastanawiam się, jak spodobają Wam się ilustracje, za które odpowiada Daniel Acuña (Avengers, X-Men) – ten hiszpański artysta cechuje się mocno cieniowaną, ale i szczegółową kreską – przywodzi na myśl stary, pulpowy zeszyt wojenny w lekko odświeżonej formie. Ilość detali z lekka kontrastuje z tą mocną kreską artysty, ale to, czym autor się zdecydowanie wybija to życiowe, autentyczne wyrazy twarzy antropomorficznych postaci.
Daniel dobrze konstruuje kadry, dzięki czemu jestem w stanie poczuć dynamikę akcji i jej intensywność. To chyba nazywa się fachowo sekwencjonowaniem, ale nie jestem do końca pewna. Fakt jest jednak taki, że mimo tej intensywności każda decyzja postaci jest odpowiednio wyeksponowana – automatycznie pozwalało mi to poczuć ciężar decyzji, jakie podejmować muszą żołnierze. Przerażające niekiedy.
Jestem zachwycona również tonacją kolorystyczną, trochę nadaje ona unikalną warstwę wizualną – wojenno/industrialna estetyka cudnie rozświetlana eksplozjami – znajdują się tutaj naprawdę świetnie zilustrowane panele.

Antropomorficzna opowieść pełna człowieczeństwa ukazująca bardzo brutalną i złożoną moralnie perspektywę alternatywnej II Wojny Światowej – duża w tym zasługa świetnego wyczucia bohaterów. O ESCAPE było głośno już na wiele tygodni przed premierą i mimo, że konflikt zbrojny nie jest jednym z moich ulubionych tematów, to jestem ogromnie wręcz zaskoczona, jak duży wpływ wywarł na mnie ten numer!