Za 'chwilę’ święta Bożego Narodzenia, pomijając już wszelkie około świąteczne kwestie, jest to zawsze chwila wytchnienia dla osób, które w innych okresach roku czasu na swoje hobby mają mniej. Cokolwiek robicie, fajnie jeżeli znajdziecie czas, żeby się tym na spokojnie zająć. Ja natomiast, będąc w temacie około growego świata, chciałem zapytać, czy i w co będziecie grali w ten weekend?

DARQ: Ultimate Edition

Czyli kompletna wersja gry DARQ zawierająca naturalnie jej podstawową wersję oraz dwa wydane dotychczas DLC – The Tower i The Crypt. To tytuł, który dostałem w zeszłym roku w pudełkowej wersji na konsolę PlayStation 5 i do dnia dzisiejszego leży nierozpakowany. Z jednej strony trochę mi szkoda zmieniać dziewiczy stan tego prezentu, z drugiej natomiast DARQ jest grą, w którą zawsze zagrać chciałem.

Okazja ku temu nadarzyła się świetna, bo gra jest właśnie w promocji na PlayStation Store i właśnie w wersji cyfrowej, zachowując nienaruszony status pudełkowego prezentu, postanowiłem ją 'ponownie’ zakupić. Oferta dostępna jest do 6 stycznia 2024, być może po kilku moich zdaniach ktoś z Was również grą się zainteresuje – w takim przypadku odsyłam bezpośrednio do sklepu, gdzie można ją nabyć za 38.15 zł (w przypadku posiadania aktywnego abonamentu PlayStation Plus).

Ale czym tak w ogóle DARQ jest?

DARQ to psychologiczny horror, który opowiada historię Lloyda, chłopca, który w pewnym momencie staje się w pełni świadomy, że śni. Niestety, ku nieszczęściu bohatera, szybko okazuje się, że sen zamienia się w koszmar, a wszelkie próby wybudzenia kończą się niepowodzeniem. Przemierzając najmroczniejsze zakątki swojej podświadomości Lloyd uczy się, jak przeżyć naginając w tym celu obecne w świecie rzeczywistym prawa fizyki.


Żeby dokładniej zobrazować zamysł twórców oddaję Waszej uwadze powyższy zwiastun, który idealnie moim zdaniem podsumowuje mechanikę rozgrywki i daje jasny obraz tego, czego jako gracze możemy się po DARQ spodziewać.

Oprócz zagadek opartych w dużej mierze na manipulacji grawitacją, czy układem pomieszczeń, ważnym elementem gry jest również mechanika przemykania obok czyhających tu i ówdzie przeciwników – Lloyd nie ma szans w bezpośrednim starciu z wytworami sennych koszmarów – stworzenia są nie tylko potężne, ale i dużo szybsze, niż nasz bohater. Planowanie odpowiedniej ścieżki do przekroczenia danego pomieszczenia jest więc kluczowe.

DARQ - screen z gry #1

To, co mnie osobiście uderzyło (w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście) w momencie, gdy pierwszy raz zobaczyłem zwiastun DARQ, to bardzo unikalny kierunek artystyczny, w który podczas produkcji i kształtowania realiów gry poszli twórcy – senne koszmary głównego bohatera wyglądają naprawdę niesamowicie i mam nadzieję, że również podczas samej rozgrywki wrażenia z obcowania w tym świecie będą wyjątkowo interesujące.

Także pod względem udźwiękowienia gry wydaje się naprawdę dopracowana – co nie powinno być zbyt dużym zaskoczeniem biorąc pod uwagę, że za ten aspekt DARQ odpowiada Bjørn Jacobsen – mający w swoim dorobku udział w takich projektach, jak fenomenalny moim zdaniem Cyberpunk 2077, czy też Hitman.

DARQ - screen z gry #2

Jedyny aspekt gry, względem którego mam lekkie obawy przed rozpoczęciem zabawy, to przygotowane przez twórców zagadki logiczne – w przypadku nazbyt intensywnego skomplikowania tychże ucierpieć może tempo gry, przez co niekiedy narasta frustracja. Ale ta też często związana jest nie tyle z trudnością samych zagadek, ale ich logiką, w przypadku braku której rozwiązanie nawet tych wydawałoby się prostych zadań może zatrzymać gracza niepotrzebnie na dłużej.

Na pozytywnie spędzony czas z DARQ jednak liczę, być może (po spędzeniu z grą co najmniej kilku godzin) udam mi się napisać krótki tekst podsumowujący moje wrażenia z rozgrywki – może to, o ile powyższy tego tego nie zrobił, zachęci kogoś z Was do samodzielnego sprawdzenia tej produkcji.


The Order 1886

Trochę jestem spóźniony na przysłowiową imprezę, bowiem premiera The Order 1886 miała miejsce prawie 9 lat temu i przez ten dość długi jakby nie patrzeć okres, nie miałem przyjemności porządnie zmierzyć się z tym tytułem. A gra, mimo oczywistych wad, orgraniczeń i znacznych uproszczeń w rozgrywce, jest całkiem niezła, a na pewno ma kilka fajnych elementów, które w pamięć zapaść potrafią.

Stworzoną ekskluzywnie z myślą o konsoli PlayStation 4 przez studio deweloperskie Ready at Dawn grę The Order 1886 poznaję aktualnie, mając za sobą mniej/więcej 1/4 gry (przynajmniej biorąc pod uwagę ilość dostępnych w grze rozdziałów). Chęć sięgnięcia po ten projekt wiąże się przede wszystkim z planem nadrobienia zaległości związanych z wieloma, wysoko budżetowymi, często właśnie ekskluzywnymi grami, w które albo nie miałem sposobności zagrać, ale potraktowałem po macoszemu zbyt wszystko odkładając je w kąt.

Obrazek z gry The Order 1886

I jestem póki co naprawdę zadowolony – The Order 1886 to – mimo wielu bolączek związanych chociażby z długością gry, czy uproszczoną, korytarzową mechaniką gry akcji – projekt mający całkiem sporo zalet, wśród których najważniejszym, przeze mnie często właśnie stawianym na pierwszym miejscu, jest świat gry.

Historia przygotowana przez twórców jest naprawdę interesująca, a realia w których rozgrywa się akcja gry zasługują na dodatkowe słowa uznania – Londyn po olbrzymiej rewolucji przemysłowej, wszech obecny steampunk oraz całościowy koncept fabularny fajnie ze sobą współgrają, tworząc finalnie obraz wiarygodnego, ale też i niebezpiecznego świata, który jest co prawda zjawiskowy, ale nie jest miejscem, w którym większość z nas chciałaby żyć.

Oto bowiem przepiękny, wiktoriański Londyn alternatywnej rzeczywistości 1886 roku, gdzie potężny zakon rycerzy stara się czuwać nad bezpieczeństwem świata, powstrzymując śmiertelne zagrożenie w postaci półczłowieczych, półzwierzęcych bestii. To konflikt, który wedle kronik trwa od siódmego/ósmego wieku i mimo przeważającej liczebności ludzi, niezwykła siła tych istot sprawia, że zagrożenie jest więcej, niż realne.

Szczerze liczę, że The Order 1886 uda mi się na przestrzeni kilku następnych dni skończyć – wiem, że gra nie należy do długich, ale jednak ograniczona ilość czasu ze względu na okres świąteczny oraz chęć dokończenia kilku innych tytułów (o których, obiecuję, będzie niebawem) sprawia, że nawet te krótsze gry wydają się całkiem sensowne pod względem długości.

Ważne jest jednak to, że to co widzę dotychczas naprawdę mi się podoba. Może nawet na tyle, żeby pokusić się po skończeniu gry o jakąś dłuższą recenzję. Bo przecież świat potrzebuje kolejnej recenzji prawie dziewięcioletniej gry, prawda?


A Wam jak mija weekendowe granie?

Autor:Łukasz Skowroń

Ogromy fan dobrych fabularnie seriali - dramatów, science-fiction i skandynawskich kryminałów. Poszukiwacz nieanglojęzycznych perełek serialowych, w których historia i scenariusz stoją na wysokim poziomie. Lobbysta gier, nie platform. Miłośnik komiksów, pod warunkiem, że nie jest to Marvel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *