A szkoda, bo początkowo wydawać by się mogło, że Re:Turn – One Way Trip posiada wszystko, by w reprezentowanym przez siebie gatunku (ciągle mając na uwadze, że jest to przecież tytuł niezależny, przygotowany relatywnie niewielkim kosztem) okazać się grą co najmniej dobrą – a jeśli nie dobrą, to na wielu płaszczyznach poprawną i dobrym punktem wyjścia dla przyszłości serii Re:Turn.

Tak się jednak nie dzieje, a szkoda tym bardziej, że Re:Turn – One Way Trip nie spełnia oczekiwań w podstawowych wydawałoby się elementach – kuleje tutaj nie tylko mechanika rozgrywki i co za nią finalnie idzie podtrzymanie zainteresowania graczy, ale przede wszystkim scenariusz, który w przypadku tego typu gier powinien grać moim zdaniem pierwsze skrzypce.

Ale zacznijmy od początku…

Czyli od tego, czym w zasadzie Re:Turn – One Way Trip jest? To niezależna produkcja przygotowana przez zespół deweloperów z Red Ego Games, Ltd., wydana następnie przez Green Man Publishing na większość dostępnych w momencie swojej premiery platform.

To pierwsza część dwuczęściowej aktualnie serii (kontynuacja wydana została 28 stycznia 2022 roku pod nazwą Re:Turn 2 – Runaway), która wedle twórców reprezentuje gatunek przygodowych, staro-szkolnych gier point’n’click z elementami horroru. Brzmi ok. Dodajmy do tego dwuwymiarową, całkowicie ręcznie przygotowaną oprawę wizualną w konwencji pixel art i już mamy naprawdę całkiem dobry punkt wyjścia.

Fabularnie podwaliny całej historii może odkrywcze nie są, ale potrafią zainteresować na tyle, żeby (biorąc pod uwagę całość) grze się przyjrzeć – uwięziona w upiornym pociągu główna bohaterka, Saki, próbuje powiązać przeszłość z teraźniejszością, by móc uratować zaginionych przyjaciół. Ale co najważniejsze, Saki musi wykorzystać wszystkie dostępne jej zasoby, by przeżyć starcie z niewypowiedzianym złem i pomścić nieodwzajemnioną miłość.

I początkowo historia przygotowana przez autorów gry dość żwawo mknie sobie do przodu – standardowa, chciałoby się rzec, nocna wyprawa przyjaciół pod namioty, ognisko i opowieści z dreszczykiem, aż wreszcie tajemnicze zniknięcie części z nich i również zagadkowy, wydawałoby się opuszczony, zniszczony pociąg w głębi lasu. To właśnie tam nasza bohaterka postanawia poszukać przede wszystkim przyjaciół, których niechybnie straciła z oczu.

I w tym momencie całą grę szlag niestety trafia – na co składa się oczywiście kilka elementów, ja jednak zacznę od najbardziej uciążliwego z nich – mechanika rozgrywki. Ogromna jej część związana jest z nieustannym przemierzaniem pociągu, znalezieniem na jednym z jego końców przedmiotu, który po uporczywej wędrówce przez wagony wykorzystujemy na drugim końcu – na którym z kolei znajdujemy przedmiot, z którym musimy się udać tam, skąd przyszliśmy.

Tak zwany 'backtracking’, czy też po polsku – wymóg przeczesywania non stop tych samych lokacji jest w tej grze eksploatowany na każdym możliwym kroku, nie tylko sztucznie wydłużając nam czas zabawy, ale co najważniejsze – skutecznie wyrywając nas ze stosownego rytmu i samej historii (do niej oczywiście również dojdziemy).

Nie wypada też nie zaznaczyć, że ’świat gry’ Re:Turn One Way Trip do olbrzymich nie należy, więc większość czasu spędzonego z grą związane jest z poruszaniem się w tę i z powrotem. Sytuacji nie ratują też obecne w grze zagadki, które na żadnym etapie gry nie są na tyle wymagające, by poświęcić im więcej, niż kilka chwil – warto jednak śledzić grę z uwagą, bowiem wewnętrzny (dostępny w grze) pamiętnik, w którym Saki zapisuje część wartych według niej samej rzeczy generalnie przydaje się rzadko.

Sama historia natomiast, którą twórcy starają się nam przedstawić w konwencji opowieści wizualnej, również pozostawia naprawdę wiele do życzenia – pełna jest niedociągnięć, czy też rzeczy, które zostały świadomie przez twórców pominięte, a nam nie dają pełnego obrazu zdarzeń i nie wyjaśniają rzeczy z punktu widzenia gry kluczowych. Zachowania współtowarzyszy potrafią natomiast irracjonalne, a sama konstrukcja dialogów bardzo infantylna.

Również element grozy, czy zwyczajnie horroru, tutaj nie spełnia podstawowej roli – Re:Turn – One Way Trip nie straszy, jest owszem momentami niepokojąca, ale nie wywołuje dreszczy, na które z pewnością liczą fani gatunku – nawet mimo zalecanego przez twórców zgaszenia światła i grania w słuchawkach na uszach.

No trochę szkoda.

Autor:Łukasz Skowroń

Ogromy fan dobrych fabularnie seriali - dramatów, science-fiction i skandynawskich kryminałów. Poszukiwacz nieanglojęzycznych perełek serialowych, w których historia i scenariusz stoją na wysokim poziomie. Lobbysta gier, nie platform. Miłośnik komiksów, pod warunkiem, że nie jest to Marvel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *