Świąteczny weekend to dla wielu z nas niekoniecznie dobry czas na spędzanie czasu przed konsolą, jednakże wychodzę z założenia, że zawsze warto znaleźć odrobinę czasu, by późnym wieczorem zasiąść w wygodnej pozycji, uruchomić wybraną aktualnie grę i spędzić kilka chwil w towarzystwie bohaterów serwowanej nam opowieści. Dla mnie ten weekend, to powrót do gry, która swoją premierę miała prawie 13 lat temu.
Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction
Przygotowując weekendową notkę trochę z niedowierzaniem zerknąłem na oryginalną, europejską datę premiery Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction – 16 kwietnia 2010 roku tytuł ten zadebiutował na konsoli Xbox 360 – prawie 13 lat. W branży elektronicznej rozrywki to ogromna wręcz ilość czasu – dwie generacje świetnych wspomnień i spora część 'growej’ historii z pewnością większości czytelników.
Te niespełna 13 lat temu grę Splinter Cell: Conviction zakupiłem na wspomnianą konsolę w dniu premiery, zagrałem w nią jednak dopiero 29 kwietnia, ukończyłem Merchant’s Street Market, będącą pierwszą misją fabularną oraz swoistym wprowadzeniem do gry, i… więcej się z grą nie widziałem. Nie pamiętam nawet czemu. Ważne jest jednak to, że na przestrzeni tych lat o Conviction zdążyłem już dawno zapomnieć, gubiąc gdzieś przy tym oryginalną kopię gry.
W maju bieżącego roku o grze sobie przypomniałem za sprawą jednej z wielu jak się okazuje regularnych promocji na ten tytuł w obrębie Microsoft Store – gra systematycznie jest do kupienia za 20.99 polskich złotych, co moim zdaniem jest naprawdę świetną okazją. Ale idźmy dalej, bo mamy maj, mija 12 lat, a ja do gry ponownie wracam. Z silnym postanowieniem poprawy oczywiście i chęcią nadrobienia związanych z serią zaległości.
Włączam więc Splinter Cell: Conviction, postanawiając zagrać w ten tytuł całkowicie od początku, wszak wiele nadrabiać nie muszę – ustawiam poziom trudności na 'realistyczny’, przechodzę tym razem również Kobin’s Mansion i ponownie gra ląduje w otchłani dysku twardego konsoli, tym razem już Xbox Series X. Ponownie przypomniałem sobie o grze wczoraj, kiedy to przeglądając aktualne promocje trafiłem na kuszącą ofertę dotyczącą kontynuacji tego tytułu – Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist, który aktualnie (do 27 grudnia 2022 roku) można zakupić za niespełna 21 złotych w przypadku posiadania aktywnej subskrypcji Xbox LIVE Gold.
A że idzie weekend – no do trzech razy sztuka.
Gra Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction, jako szósta odsłona cyklu Splinter Cell, wprowadziła do serii kilka świetnych moim zdaniem udoskonaleń związanych z ogólnie pojętą mechaniką rozgrywki oraz sposobem prezentacji interfejsu użytkownika.
Mark & Execute pozwalał na wcześniejsze zaznaczenie przeciwników lub elementów otoczenia, dzięki czemu następnie mogła zostać odpalona automatyczna sekwencja celnych i szybkich strzałów. Ciekawostką był fakt, iż można nadać stosowny priorytet w przypadku tej funkcjonalności, dzięki czemu jej wykorzystanie prowadzi do ciekawych mechanicznie rozgrywek. Dodatkowo fajnie uzupełnia to mechanika 'Last Known Position’, czyli ostatniej znanej przeciwnikom pozycji gracza – jaka reprezentowana jest przez półprzezroczystą sylwetkę naszej postaci w miejscu, w którym ostatni raz spostrzegł ją przeciwnik.
Oprócz tego dostaliśmy również możliwość przesłuchiwania w czasie rzeczywistym postaci niezależnych oraz używania przeciwko nim przedmiotów znajdujących się w bezpośrednim otoczeniu, wtapiania się w tłum, improwizowane gadżety oraz generalnie większą interakcję z otoczeniem. Dyrektor kreatywny Splinter Cell: Conviction, Maxime Béland, w kwestii rozgrywki dość mocno, jak zresztą sam przyznał, inspirował się Tożsamością Bourne’a.
Bardzo fajnym rozwiązaniem jest również prezentowanie celu misji, czy kluczowych elementów związanych z fabułą, na ścianach budynków – pomaga to w znacznie lepszym wczuciu się w samą grę i stanowi świeże rozwiązanie względem poprzednich odsłon serii.
Już bardziej siebie nie przekonam – do dzieła więc.
A Wam jak mija weekendowe granie?